Swoją wytrwałością i determinacją szef targów Karl-Heinz Müller przypomina wańkę-wstańkę. Mimo insolwencji „Bread & Butter” minimalistyczna wersja giełdy odbyła się pod nazwą „Back to the street”. Wystawców było 40, a plany na lipcową edycję powoli się konkretyzują.
Po ogłoszeniu bankructwa targi Bread & Butter skurczyły się do 40 wystawców i odbyły prowizorycznie pod nazwą „Back to the street” w siedzibie firmy Karl-Heinza Müllera, organizatora wystawy. Na wzniesionych w biurze Bread & Butter stanowiskach znalazły się takie marki jak Herrlicher, Nigel Cabourn czy KOI. W podwórku tymczasowe showroomy zbudowały między innymi Denham i Drykorn. Atmosfera była bardzo familijna. „Nie jesteśmy tu z solidarności”, wyjaśnił Torsten Widarzik z firmy Campus, „ale dlatego, że najlepsze targi przestały istnieć.” Sam Karl-Heinz Müller, choć ma za sobą upadek z dużej wysokości a lądowanie było twarde, bynajmniej nie daje za wygraną.
To mocno improwizowane zebranie czterdziestki wiernych Müllerowi firm było z jego strony zaledwie „znakiem życia”. W lecie planuje powrót na deski byłego lotniska Tempelhof. Od 2 do 4 lipca – czyli przed terminem pozostałych targów – Müller chce zorganizować nową giełdę o zmienionym koncepcie: cena za metr kwadratowy powierzchni ma być niższa, a grupa docelowa bardziej przejrzysta. Powstaną specjalne strefy dla agentów handlowych i obszary, na które wstęp będą mieli również konsumenci. Portfolio ma zostać poszerzone o marki z innych dziedzin, nie tylko mody. Branża z napięciem oczekuje kolejnego ruchu Müllera.
Pingback: Bread & Butter w rękach Zalando | FASHIONBUSINESS.pl