Mężczyźni potrzebują dobrej komercji

fot. Karol Kowalski

zdj. prywatneO polskim rynku mody męskiej rozmawiamy młodym projektantem i laureatem konkursu ostatniej edycji OFF Fashion Kielce Kamilem Parchetą.

Jego minikolekcja zajęła III miejsce w tegorocznym konkursie OFF Fashion Kielce. W nagrodę dostał indeks na wybrany kierunek uczelni VIA Design w Danii i czek na 3 tys. złotych. Studia jednak muszą poczekać, natomiast pieniądze już się przydały, bo Kamil Parcheta wchodzi na polski rynek mody. Na jesień planuje otwarcie własnej marki PARCHETA, specjalizującej się w ubraniach męskich. Celowo piszemy – w ubraniach – bo Kamil podkreśla, że jego propozycje będą komercyjne.

– Dyplom w łódzkiej ASP obroniłeś w 2012 roku, a pokazałeś się światu w 2015. Czym zajmuje się młody projektant po studiach?

– Pracuje. Już na ostatnim roku zatrudniono mnie jako… sprzedawcę. Pracowałem w dwóch salonach mody męskiej, oba należały do polskich marek segmentu premium. Na koniec awansowałem: zostałem koordynatorem sprzedaży. Przez ostatnie lata projektowanie pozostawało w sferze planów i szkiców. Dopiero OFF Fashion wszystko poukładało.

– Praca w handlu, poza łatwością komunikacji, w jakiś sposób pomaga projektantowi?

– Wbrew pozorom zebrałem dużo doświadczeń. Poznałem gust i zwyczaje zakupowe polskich mężczyzn. Przekonałem się, że czasami drobny niuans wystarczy, żeby zrezygnowali z zakupów. Sprzedawca musi się sporo nagimnastykować, żeby sfinalizować transakcję. Miałem do czynienia z różnymi grupami docelowymi. Klientów obu salonów łączyło tylko jedno – nie mieli pojęcia o modzie.

– Na co Polak zwraca uwagę, kupując ubrania?

– Przede wszystkim jest bardzo zachowawczy. Najchętniej kupiłby coś, co już ma w szafie. Nie chce czuć się przebrany, dlatego nie wykazuje chęci do eksperymentowania. Ryzyko zmiany fasonu czy koloru często przekracza jego możliwości. Nie ma u nas wielu marek stricte modowych, skierowanych do mężczyzn. Pomijając te szyjące odzież klasyczną, czyli płaszcze, garnitury, marynarki, koszule. Polak ma do wyboru zakupy w sieciówce albo u projektanta. Projektant to, oczywiście, ostateczność. Szczerze powiem, że mnie to nie dziwi. Kiedy przeglądam ofertę ubrań autorskich w polskich sklepach internetowych i showroomach, mam spore trudności ze znalezieniem czegokolwiek dla siebie. Wybór jest znikomy. Można kupić albo coś zupełnie z kosmosu, zarówno pod względem tkaniny, jak i fasonu, czego przeciętny facet nie założy, albo wprost przeciwnie – T-shirty z nadrukiem, jakich tysiące widzimy wszędzie, bluzę, jakieś dresowe spodnie, zazwyczaj szare. Mało jest rzeczy z pomysłem i jednocześnie do noszenia.

– To właśnie chciałbyś zaproponować?

– Nastawiam się na sportowy casual, raczej nienachalny, pozbawiony elementów agresywnie widowiskowych. Spokojne rzeczy, ale charakterystyczne, z fajnymi smaczkami. Designerskie i jednocześnie nieprzesadzone, bez szaleństw w kolorystyce i fasonach. Nie chcę przebierać panów w sukienki, legginsy czy rajstopy. Nie utożsamiam się z tym, nie chciałbym, żeby tak wyglądali mężczyźni na polskich ulicach. Lubię rzeczy potocznie określane jako męskie. Od czasów studiów w moich projektach przewija się styl militarny, jako najlepiej oddający charakter oraz mocną stronę faceta. Proponuję więc powrót do klasyki, ale urozmaiconej oryginalnym detalem.

– Otworzysz salon, atelier?

– Chciałbym uderzyć w sprzedaż internetową. Wiem z doświadczenia, że liczba zakupów w centrach handlowych maleje z roku na rok. Sam większe zakupy robię przez internet, i to nie w Polsce, a w Anglii. Teraz towary w sieci są tak łatwo dostępne. Nawet nie trzeba mieć laptopa, wystarczy smartfon. Sklepy internetowe zapewniają darmową wysyłkę i zwrot, a faceci nie przepadają za chodzeniem po sklepach. Wolą przymierzać w domu. Są wygodni i skwapliwie korzystają z możliwości, które oferuje im sieć.

– Kalkulowałeś już koszty wejścia na rynek?

– Ponieważ złożyłem podanie o dofinansowanie z funduszy Unii Europejskiej, musiałem przedstawić biznesplan. Jestem świadomy, że to, co dostanę, nie pokryje wszystkich kosztów. Będą cięcia. Nie chciałbym tylko, żeby odbiły się na jakości tkanin i wykończeniu. To dla mnie podstawowa inwestycja. Oszczędności dotkną najprawdopodobniej strony internetowej i sklepu. Pewnie nie będzie mnie stać na organizowanie czy uczestnictwo w pokazach. Nie do końca też jestem zainteresowany udziałem w fashion weeku. Nie sądzę, by przekładał się na wzrost liczby klientów. To działanie bardziej PR-owe. Ważna jest dla mnie obecność na targach, bo daje możliwość bezpośredniej konfrontacji z odbiorcą. Obecnie trwają poszukiwania współpracowników. Cieszę się, że jako koordynator sprzedaży nawiązałem liczne kontakty i wiem, gdzie ich znaleźć.

– Czy możesz zdradzić jakieś szczegóły dotyczące pierwszej kolekcji?

– Nie śledzę przesadnie trendów. Właściwie każda propozycja projektanta wpisuje się dziś w jakiś trend. Nie chciałbym też powielać schematu – kolekcja co sezon. Wolę postawić na rzeczy ponadsezonowe. Najpotrzebniejsze, czyli spodnie, marynarki, kurtki w pełnej rozmiarówce, dostępne od ręki. Ceny mają być osiągalne, trochę wyższe niż w Zarze. Zobaczę, jakie tempo osiągnie sprzedaż, na razie jestem dobrej myśli, bo moje projekty były jak dotąd pozytywnie przyjmowane.

– Do kogo kierujesz te rzeczy? Chodzi mi o przedział wiekowy.

– Większość swobodnie założy student, licealista, ale i pan po czterdziestce. Nie chcę narzucać sobie konkretnych granic wiekowych, bo obserwuję, że dość szybko się przesuwają. Każdy chce nosić ubrania, w których czuje się młodo.

– Sądzisz, że tak teraz modna współpraca z blogerami może pomóc młodej marce?

– Na starcie jak najbardziej. Zawsze jest to dodatkowa reklama, te wszystkie lajki zebrane na Facebooku. Ale też weryfikacja tego, jak dana stylizacja jest odbierana, jak prezentuje się na sylwetce, dostarcza cenną wiedzę.

– Masz już upatrzonych blogerów, z którymi chciałbyś współpracować?

– Blogerów prezentujących swoje stylizacje nie ma zbyt wielu. Dla Kędziory będę zbyt odważny, Ekskluzywny Menel byłby OK. To dobry trop. Męski koleś, który nie jest przebrany, a dobrze się ubiera i wygląda. Męski i silny. Poza tym podoba się kobietom. A wiemy, że mężczyzna dba o strój albo ze względu na pracę, albo na miłość.

– Priorytetem jest własna marka, ale czy istnieje plan B, tak na wszelki wypadek? Wiemy przecież, że rynek bywa kapryśny.

– Po otrzymaniu dofinansowania muszę prowadzić firmę przez rok bez przerwy. Takie są wymogi. Ustaliłem, że wyjazd na studia w Danii mogę przesunąć. Po roku, jeśli stwierdzę, że warto wyjechać, zrobię sobie przerwę. Duński design jest zupełnie inny niż proponowany w Polsce, nieprzesadnie komercyjny, więc warto się z nim zmierzyć.

M.Z.

fot.. Paweł Adamiec

fot.. Paweł Adamiec

fot. Paweł Adamiec

fot. Paweł Adamiec

fot.. Karol Kowalski

fot.. Karol Kowalski

fot. Karol Kowalski

fot. Karol Kowalski

żródło www.offfashion.eu

żródło www.offfashion.eu

Data publikacji: 10.07.2015
Przeczytaj również

Moda:
Speed hiking - włącz wyższy bieg z Columbia Sportswear

Speed hiking to aktywność szczególnie cenna w dobie nieustannego braku czasu, kiedy to weekendowy wyjazd w góry staje się wyprawą na wagę… więcej »

Marketing:
Kappahl w kampanii „Denim Fit For You” przybliża proces produkcji dżinsów

Kappahl skupia się na przedstawieniu transparentności procesu produkcji dżinsów, dając klientom możliwość śledzenia pochodzenia i etapów… więcej »

Moda:
Artykuł promocyjny: Srebrna biżuteria na prezent
- dlaczego to znakomity pomysł

Biżuteria ze srebra to znakomity pomysł na prezent, czego dowodem jest to, że od wieków jest jedną z tych, po które najchętniej sięgają… więcej »