Rozmawiamy z Bartoszem Kuśnierzem, tegorocznym absolwentem krakowskiej Szkoły Artystycznego Projektowania Ubioru, zdobywcą Grand Prix Cracow Fashion Awards za dyplomową kolekcję męską zatytułowaną „Danakil”.
– Co jest tak pociągającego w modzie, że czynny zawodowo architekt postanawia się nią zająć na poważnie?
– Według mnie moda jest jeszcze bliższa człowiekowi niż architektura, choć w obu przypadkach projektujemy z myślą o użytkowniku, a projekty często reprezentują i określają zamawiającego lub funkcję, jakiej służą. Natomiast na korzyść mody bezwzględnie przemawia brak instalacji sanitarnych, przepisów prawa budowlanego oraz konieczności przewidywania dróg ewakuacyjnych i wyliczania minimalnej liczby toalet.
– Jak wyglądała droga prowadząca od inspiracji do zimowej kolekcji męskiej?
– Mieszkańcy miast żyją na co dzień w przestrzeni niemal całkowicie wytworzonej przez człowieka. W zasadzie wszystko, z czym się stykamy i z czego korzystamy, jest efektem ludzkiej pracy. U mnie taki stan rzeczy skutkuje zwiększoną tęsknotą za naturą. Wydaje mi się, że wiele osób odczuwa podobnie. Ta tęsknota, przynajmniej w moim przypadku, pcha ku bliższym i dalszym podróżom. Poszukiwaniom miejsc nieopanowanych jeszcze całkowicie przez cywilizację. Jedną z takich podróży była moja wyprawa do Etiopii i to ona właśnie, a szczególnie pustynia Danakil, dostarczyła mi najmocniejszych, wręcz egzystencjalnych, przeżyć. Jest takie oklepane porzekadło mówiące, że natura bywa piękna i surowa zarazem, a czasem nawet niebezpieczna. Na pustyni Danakil, zwanej Trójkątem Afarskim, można tego dosłownie doświadczyć. Dodatkowo Danakil dostarczyła mi gotowy motyw wzorniczy w postaci popękanej suchej ziemi. Po uproszczeniu i zgeometryzowaniu zastosowałem go w kolekcji.
– Powiedz kilka słów o tym, jak powstawała.
– To była moja pierwsza pełna kolekcja. Wszystko stanowiło totalną nowość. Wiele się przy tej pracy nauczyłem. Niemniej od początku do końca starałem się utrzymać oryginalny zamysł i mam wrażenie, że się udało, przynajmniej z mojej perspektywy.
– Czy promotor dawał ci dużo praktycznych rad dotyczących ubioru męskiego?
– Moim promotorem był Wojciech Bednarz, główny projektant Vistuli – artysta i praktyk zarazem. Wiem, że to brzmi jak oksymoron, ale jednak… Bardzo cenię sobie współpracę z nim (nie tylko w trakcie przygotowywania kolekcji dyplomowej, ale także przez cały okres nauki w szkole), ponieważ jest to ten typ człowieka, który potrafi wyjść poza sferę swoich subiektywnych gustów i opinii. Docenia cudze pomysły, pracę, niezależnie od własnych preferencji stylowych. Potrafi też zwrócić uwagę na malutki detal, który psuje projekt czy sylwetkę, jednocześnie sugerując drobną zmianę, która wszystko naprawi. W końcu potrafi pochwalić, kiedy coś jest dobre, i jasno dać do zrozumienia, kiedy coś jest kiepskie. Jednak, co najważniejsze, pozwala dyplomantom na projektowanie zgodnie z ich własną wizją, ograniczając się do sterowania całością pracy w jak najlepszym kierunku. A odpowiadając na pytanie: tak, promotor służył praktycznymi poradami z dziedziny ubioru męskiego, ale podejrzewam, że nie wszystko udało mi się wcielić w życie…
– Jakie plany wiążesz z tą kolekcją: sprzedaż, konkursy, pokazy?
– Chwilowo jeszcze oswajam się z nową sytuacją. W najbliższej przyszłości jednak chciałbym ją nieco rozszerzyć, być może także o sylwetki damskie, i wprowadzić do sprzedaży. Kolekcja jest jesienno-zimowa, więc dopasuję się do sezonu jesień–zima 2016. Szczegółowe plany dojrzewają, ale myślę o sprzedaży stacjonarnej i internetowej.
– Masz już swoje modowe credo, którym się kierujesz jako projektant?
– Przede wszystkim wychodzę z założenia, że ubiór powinien odzwierciedlać zarówno projektanta, jak i odbiorcę. Projektując zgodnie z własnymi upodobaniami, potrzebami i tęsknotami, projektujemy ubrania szczere, a jednocześnie oryginalne. Powinny one trafić do mniej więcej podobnie myślących i czujących ludzi. To w sposób naturalny określa grupę docelową i nadaje charakterystyczny styl kolekcjom. Wtedy nic nie powstaje na siłę. Uważam, że ubranie powinno, w dowolnej kolejności, przede wszystkim okrywać (i odkrywać) człowieka, umożliwiać mu jak najbardziej komfortowe funkcjonowanie oraz w jakiś sposób go określać. Jest takie powiedzenie w języku angielskim: „You are what you wear” (Jesteś tym, co nosisz), które lubię w odwróconej niefunkcjonującej kolejności, czyli „You wear what you are” (Nosisz to, czym jesteś).
– W takim razie sam też jesteś adresatem swoich kolekcji, a może projektujesz z myślą o sobie?
– Zdecydowanie projektuję z myślą o sobie. Projektuję z serca. To jest spójne z założeniem szczerej mody, o której mówiłem wcześniej. Nie szukam rynku, do którego dopasuję swoją stylistykę. Odwrotnie. Projektuję to, co czuję, i wydaje mi się, że rynek sam się znajdzie; mam taką nadzieję.
M.Z.